sobota, 28 lutego 2015

Lifting

 Ileż to skarbów kryje nasz, nie do końca poznany strych? Za każdym razem, kiedy tam trafię, wracam z mniejszym lub większym rupieciem. W tym tygodniu, ze względu na moją niemoc, zwaną grypą azjatycką, zaserwowałam sobie nieco lżejszą pracę, a mianowicie lifting starej walizki.


Mój emeryt, w całości wykonany jest z tektury, nie było łatwo zedrzeć z niego skórę, nie naruszając kolejnych warstw papieru, a po zdemontowaniu okuć zostały nieładne bruzdy, nie do naprawienia. Mimo tego i tak uważam, że jest piękna.



 Nowa szata powstała z najtańszego na rynku materiału obiciowego, sztucznej skóry, którą kupiłam w cenie 5 zł za mb. Oczywiście w kolorze, którego tak wciąż łaknę. Długo się zastanawiałam, jaki wybrać, w końcu zdecydowałam się na zieleń w kolorze nart LINK, które stoją poniżej . I co? Niespodzianka, otwieram przesyłkę, a tu... znów morski błękit :)



I przy okazji kolejne roszady, kosze na lewo, walizki na prawo... który to już raz ?






niedziela, 22 lutego 2015

Rower na salonach

 No i masz, kolejny nieplanowany zakup, nowe coś na kształt starego bicykla. Przyznam, że od dawna marzyłam o rowerze w salonie, takim wiekowym. Podobny, zapewne stuletni, znalazłam w przydomowej graciarni ale...był za duży. Więc, od czasu do czasu wpisywałam w wyszukiwarkę - stary rower, aż trafiłam na to cacko. Cieszy podwójnie, bo nie ukrywam, że jestem psychofanką Belldeco.


Miejsca, oczywiście znaleźć mu nie mogę. Przeniosłam ramy na drugą stronę okna, ale tak do końca, to nie jestem pewna. Nie martwi mnie to, bo wiem, że wszystkie rzeczy zanim znalazły swoje miejsce, wędrowały po całym domu :) Tu, jak mniemam, będzie podobnie.


Zegara, bo taką funkcję też pełni, nie uruchamiam. Po agresji jaką powodował dźwięk tego na przeciwległej ścianie LINK, wolę upajać się błogą ciszą.





wtorek, 17 lutego 2015

Kolejna koronacja

 Nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie znalazła. Powinni mi odciąć internet, albo zablokować allegro, a już zdecydowanie z powodów finansowych powinnam zrobić sobie krótki urlop, od zakupów... Tak, oto kolejny skarb, który spędzał mi sen z powiek. Stara korona od pieca kaflowego - takie, niby nic a jak cieszy. To już druga w naszym domu LINK i zapewne nie ostatnia. Ta, dużo mniejsza od tej nad lustrem i wydaje się dużo starsza. Pozbawiona szkliwienia czy farb, co sprawia, że jest tak wyjątkowa. Nawet brak elementu zdobienia w górnej części dodaje jej uroku. Jestem zachwycona i chcę więcej...




Nosiłam się z nią po całym domu, to mój ulubiony moment, bowiem nic tak nie podnosi ciśnienia jak ta niepewność, czy aby na pewno tu ?



środa, 11 lutego 2015

Zapchajdziura

Nie ukrywam, że spodobały mi się "robótki ręczne" w domu. Cieplutko i jasno, jedyny mankament to bałagan i wszechobecny kurz, po przecieraniu papierem ściernym. Ale, z moim zapałem i adhd nie mogłabym czekać do wiosny. Tym bardziej, że nakręciłam się i zaczynam nieco większe przedsięwzięcie, na razie sza...
Ten mały ozdobnik, to kolejny skarb ze strychu. Czekał na swoją kolej, aż się doczekał. Nie mam dla niego jeszcze miejsca, być może zostanie w salonie, nieźle też komponuje się u Marysi w pokoju. Sama nie wiem, tak jestem zaabsorbowana nowym gratem, który niebawem zagości w domu, że nie mogę się skupić :)

Można by rzec, w stanie idealnym, bez większych uszkodzeń, poza rozbitą szybą i dziurami po drewnojadach. Te udało mi się w dużej mierze zaszpachlować, choć efekt końcowy nie był zbyt zadowalający. Dlatego postanowiłam szafkę pomalować na szaro i dosyć mocno przetrzeć, do uzyskania mocno zniszczonej (postarzonej) powierzchni. Z szybki zrezygnowałam, rozważałam założenie siatki, ale w rezultacie została bez wypełnienia.









środa, 4 lutego 2015

TRIPOD czyli reflektor teatralny na trzech nogach

 Cudowna, dostojna a zarazem prosta - druga w moim życiu, lampa stojąca. Pierwsza, kupiona 14 lat temu, zaraz po ślubie, były to trzy szklane klosze na czarnym stelażu. Przecież trzeba się było "jakoś" urządzić, w naszej kawalerce. Wtedy wydawała mi się piękna, do dziś pamiętam jej cenę. Jak ja mogłam tyle zapłacić za to szkaradztwo ? I jak ja tam wtedy upchnęłam tę lampę...?  Z uśmiechem wspominam moje pierwsze dekoratorskie rozterki. Teraz, kiedy to bawi się na takim metrażu, można poszaleć, a nawet potańczyć ( co nam się bardzo często zdarza, no, ale to przecież dla zdrowia ;) Niestety, robi się coraz ciaśniej, po każdym nowym zakupie, obiecuję sobie, że już nie będę zagracać i co (?). Lipa, a raczej lampa.



I tyle emocji z nią związanych, tyle stresu, bo przecież wymarzona. Jej zakup odkładałam na lepsze czasy, w końcu zdecydowana kliknęłam, kupiona (!) jeszcze w grudniu i ... cisza. Byłam przekonana, że kolejny raz dałam się naciągnąć, choć zawsze pamiętam, że lepiej wybrać opcję płatność przy odbiorze, to znów nie tym razem.




Kilkukrotnie licytowałam stary reflektor teatralny, na takim najbardziej mi zależało, ale cena za każdym razem dochodziła do tysiąca zł. Piękne, naturalnie zniszczone i każdy w własną historią, bywały nawet błękitne, niestety, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma !


A po zachodzie słońca, salon zamienia się w scenę, na której niezmiennie ci sami aktorzy i od lat ten sam serial, o codziennych troskach i radościach małej rodziny z pod lasu.