czwartek, 23 kwietnia 2015

DIY - Półka nad wyspę kuchenną

 Tkwię w kuchni i stan ten jeszcze zapewne potrwa, bo jak się okazuje pomysłów bez liku a czasu niezmiennie zbyt mało. Do nadmiaru obowiązków doszło codzienne doglądanie i dosadzanie w przydomowym ogródku. No i w końcu ruszyły prace przy tarasie, ale patrząc na ich postęp, to do jesieni nie skończymy.

Wczoraj powiesiłam mój kolejny pomysł, którego efekt końcowy mile mnie zaskoczył. Wiedziałam, że nad moją wyspą zawiśnie półka, tyle że nie nie miałam pojęcia jak będzie wyglądała. Zakup nie wchodził w grę, piękne kute kosztują ponad 400 zł, a ja swój limit już grubo przekroczyłam. Szalenie spodobał mi się pomysł z podwieszaną drabiną, nawet wygrzebałam w rupieciarni jedną taką, ale.... sama nie wiem. Długo myślałam, aż wyszło takie cudo. Pracy przy nim nie było dużo, dwie deski + cztery kątowniki, kilka wkrętów, łańcuch i metalowa siatka. Jedna ważna rzecz, jak się okazało dla mnie najważniejsza. Warto na samym początku dowiedzieć się z czego zbudowany jest sufit. Mój niestety żelbetonowy...

W końcu moje słoiki znalazły dom. Na razie mam obawy co do stabilności konstrukcji i na wszelki wypadek stoi na niej 2 kg cukru, 2 kg mąki, 2 op. mleka itp. Czekam na rozwój wypadków, oby nie zrealizował się najczarniejszy scenariusz. Docelowo to miejsce dla moich ślicznych słoiczków.






czwartek, 16 kwietnia 2015

Na bogato - moja własna prywatna wyspa...kuchenna

 Zachwycona moim nowym rupieciem, jakim jest krzesło barowe, zapragnęłam kolejnego dlań grata, bo jak już wcześniej pewnie każdy zauważył, jestem mistrzem zagracania. No ale jak tu zrezygnować z wyspy, skoro krzesło takie piękne :) i miejsca po środku kuchni tyle, że można się w ganianego bawić... 
Pierwszy pomysł, to renowacja starej komody, która czeka na swoją kolej na strychu. Niestety, mimo tego że "pokazowa" to niefunkcjonalna. Głównie zależało mi na upchnięciu garów, które z braku miejsca cisną się w szafkach niczym ogórki w słoiku, a ona wąska i niewysoka. Dlatego "zacisnęłam pasa" i zdecydowałam się na zakup wyspy kuchennej. Sama, jak zawsze sobie wymierzyłam i rozrysowałam, nie lubię, kiedy ktoś psuje mój ład i porządek, a tak już zazwyczaj jest, że sprzedawca ma swój pomysł na twój pomysł. Więc z gotowym już szkicem poszłam do ulubionego sklepu meblowego. A po pięciu tygodniach - jest, moja własna, prywatna wyspa :)


Patrząc na moją coraz piękniejszą kuchnię, mam kolejną wizję ... może wcisnęłabym tu regalik na nasze wina (?)...na razie myśl kiełkuje :)







środa, 8 kwietnia 2015

Wiosenne porządki

Jak mi się dobrze wydaje, to w większości ogrodów wiosna zagościła już na dobre i większość z Was zapomniała jak wyglądają kwitnące krokusy :) U mnie, na Przedgórzu wszystko rozwija się co najmniej z miesięcznym opóźnieniem, właśnie zakwitły przebiśniegi i krokusy, sadzona jesienią przylaszczka pokazała błękitne kwiatki, a hiacynty grzeją nabrzmiałe pąki w słońcu. Nie licząc dokładnie, około 100 cebulek posadziłam w ubiegłym roku, zobaczymy ile z nich zaszczyci nas kwiatostanem.








Zaszyłam się w swoim ogródku i już dobry tydzień, no może dwa, staram się ogarnąć pozimowy rozgardiasz. Pracy było sporo, myślałam, że raz posadzone rośliny będą żyły swoim życiem, a guzik z pętelką! Wiosenne cięcia to ogromny stres, tak dla mnie jak i dla roślin, te zapewne widząc sekator w dłoni i moją niepewność, wolałyby nie budzić się z zimowego snu. Coroczny dylemat z hortensjami, tak już wiem - ogrodowych się nie tnie, mam ich sztuk dwie, a pozostałe dwanaście to jakie (?), skoro każda jest inna...i jak je rozróżnić, jeśli teraz to same patyki ?

Kącik różany, niby mały a walczyłam z nim jedno popołudnie. Ten kto strzygł róże zrozumie. W tej rabacie 10 różnych kolorów. Moja ulubiona - kremowobiała, pachnie najintensywniej i nie posiada kolców.

 Oczko to dobre dwa dni porządków, większość kamieni wpadła do wody i trzeba było je wyłowić. Z wody zrobiła się zupa, ale mimo to, wszystkie ryby przeżyły, nawet te malutkie. Zima dla większości roślin była łaskawa, jedyne co zdążyłam zauważyć to przemarznięte pąki kwiatowe akebii, która liczy sobie dwie wiosny i jeszcze nie kwitła, szkoda.

Perukowiec w zeszłym roku dostał szansę, niestety prawdopodobnie jest mu tu zbyt mokro. Ze względu na pochyły teren, spływająca woda wybiera sobie dogodną trasę meandrując po trawie i pech chciał, że przepływa przez tę rabatę.

 Po przycięciu wierzb, obawiałam się, że chyba nieco przesadziłam, goląc je prawie na "łyso", na szczęście widzę, że po kilku dniach nabrzmiały pąki i chyba mają chęć do życia. Irgi nie okrywałam na zimę ponieważ bardzo się rozrosła, z jej przyrostów powstał baldachim dla roślin poniżej, jej również skróciłam pędy, co najmniej o połowę.

 I tu zaryzykowałam, starej weigeli, która była bardzo"zapuszczona" skróciłam pędy więcej niż o połowę. Zobaczymy ...

Ten kikut z prawej strony to moja katalpa, a raczej to co z niej zostało. Mam nadzieję, że nie zrobiłam jej większej krzywdy.


Dla lepszego samopoczucia postanowiłam nie odkrywać zbyt wcześnie, owiniętych flizeliną roślin. Ubiegłoroczny maj pokazał jak może być złośliwy, w jedną noc zmarzła większość młodych pąków i maleńkich listków. W tym roku będę cierpliwa, przewietrzyłam większość i obcięłam jeszcze śpiące hortensje, budleje, pięknotkę, barbulę. Nie odkrywam też fotergilli, która również zmarzła w maju i skmii japońskiej, która wbrew wszystkiemu zimuje w gruncie.