niedziela, 31 maja 2015

W maju w ogrodzie ;)

Szukając ukojenia i ciszy w moim ogródku, uświadomiłam sobie, że przez przygotowania do Komunii zaniedbałam go zupełnie. Maj to miesiąc szaleńczego rozwoju wszystkich roślin, a co za tym idzie i wszelkich chwastów. Mało tego, miesiąc ten powinnam poświęcić na dosadzenia, które już dawno zaplanowałam i teraz się zastanawiam, czy nie jest za późno, na zakup bylin... No cóż, najwyżej nie zakwitną w tym roku, a chwastów po prostu nie pokażę :) Pora podwinąć rękawy i nadrobić zaległości. Zaczynam od jutra, dzisiaj jeszcze delektuję się ciepłem słońca, śpiewem świerszczy i zapachem świeżo skoszonej trawy. 
















sobota, 23 maja 2015

Wokół stołu czyli stres przed Pierwszą Komunią Świętą dziecka

Dwa dni przed Komunią Świętą nie wytrzymałam, musiałam zobaczyć jak będzie się prezentował mój pomysł, który do tej pory rysował się tylko w głowie. Zatrzymałam się na chwilę, pomiędzy sprzątaniem a próbą w kościele i szybciutko rozłożyłam nakrycie, popijając trzecią dziś kawę. Ładnie wyszło, biel fantastycznie komponuje się z ulubionym przeze mnie turkusem, a maleńkie niedociągnięcia gubią się w nadmiarze innych elementów, mam nadzieję, że nikt nie zwróci na to uwagi. Martwi mnie jedynie, nieprzemyślany układ stołów, nie wzięłam pod uwagę faktu, że każdy ma po 2,20 cm długości i niekoniecznie zmieszczą się w mojej jadalni...


Super pomysł - podziękowania dla gości, do pudełek można włożyć wszystko, co wpadnie nam do głowy. Ja pozostaję wierna tradycji i kupiłam migdały.




Pompony to też mój pierwszy raz, Marysi od razu przypadły do gustu. Kupiłam trzy rolki tiulu po 9 m długości każda i przyznam szczerze, że raczej "chude" wyszły. Myślałam, że z takiej ilości będą bardzo puszyste, no cóż, najważniejsze że się udały.



Kolejne dzieło, to pokrowce na krzesła, których wydziergałam aż 20, nie było by w tym nic drażniącego, gdyby nie fakt, że monotonna praca szybko mnie nudzi i ostatnie sztuki zaczęły gubić "pion". Na szczęście nie widać. Wszystkie mają niebieskie kokardy z organzy, a Marysi miejsce zdobić będą skrzydełka z piór.



Na deser serwetniki, które musiały nabrać (oczywiście) turkusowych rumieńców.






 A jutro (?)....do garów !

sobota, 16 maja 2015

Barek flamandzki i kolejne zmagania z antykami

W końcu uporałam się, z nieprawdopodobnie upartym osłem, jakim był ów barek. Kilometry papieru ściernego i ze dwa wiadra nerwów doprowadziło mnie, niemalże do szaleństwa. Opłaciło się, ale dopiero po zakupie cudownego środka do zmywania wosku z mebli, poczułam ulgę i chęć do dalszej pracy. Dlatego nie przewiduję w najbliższym czasie kolejnych renowacji, chociaż....chodzą mi po głowie dwa fotele ludwikowskie, które stoją w starej klamociarni i są niezwykle tanie, więc może...?



 




Bardzo żałuję, że nie mogę pokazać warstwy przeklętej mazi z którą nie mogłam sobie poradzić. Zdarzyło mi się kupić niejeden antyk pokryty woskiem, ale nie taką ilością jak ten. Obawiam się, że moje nieprofesjonalne podejście do tematu sprawi, że za jakiś czas będę musiała go restaurować raz jeszcze, ponieważ rozpuszczalnik do powłok i denaturat, nie poradziły sobie z głęboko wsiąkniętym w drewno woskiem. Farba super kryjąca, a jednak mebel wymagał trzykrotnego malowania, bo łój nie dawał za wygraną i to pomimo zagruntowania całej powierzchni. Tak czy inaczej wygląda ładnie, jest taki jak sobie zaplanowałam, chociaż zakup znów spontaniczny, bo licytowałam biblioteczkę a kupiłam barek...cała ja.





niedziela, 10 maja 2015

Koimy nerwy :)

   Pozdrawiam wszystkie mamy przygotowujące "się" do Pierwszej Komunii Świętej swojej pociechy. Łączę się w euforii i ostatkiem sił, które są na wyczerpaniu. Wymyśliłam sobie, że przyjęcie dla tak małej liczby osób (sztuk 20) zrobię w domu, by zminimalizować koszty i nieco się przeceniłam. Trudno, lokale już dawno zarezerwowane, więc pozostaje mi uzbroić się w cierpliwość i wspaniałą teściową, która świetnie gotuje. Jeszcze dwa tygodnie...
 Czas - magiczne słowo, które ostatnio niezwykle zyskało na wartości. Jeszcze niedawno żyłam ze świadomością, że dziecko im starsze tym mniej wymaga uwagi i poświęcenia. A może to z mojej winy, bo Szkoła Muzyczna i nauka gry w wolnym czasie pochłania nas bez reszty. Po dwóch latach, z wielkim żalem musiałyśmy zrezygnować z zajęć w Zespole Pieśni i Tańca, bo godziny zajęć pokrywały się.  Do tego szkoła, w której na szczęście radzi sobie świetnie i próby przed Komunią. Mam nadzieję, że kiedyś moje poświęcenie i upór zaowocują...bo niby kto ma kierować życiem małego dziecka, jak nie mama :)
 A ja (?), udało mi się przetrzeć, zagruntować i dwa razy pomalować nowy stary mebel. To i tak sukces, bo robię to w nocy :) nie tracąc chęci. Ogarnęłam też ogródek, który koi moje mocno nadwyrężone pokłady cierpliwości. Najbliższy tydzień poświęcę na przygotowanie ozdób, m.in. muszę uszyć 20 pokrowców na krzesła i chyba dam się namówić na pompony z tiulu. Koncepcja jest, pozostaje jej wykonanie.
 Dzisiaj przedstawiam mój ogródeczek, który maleńkimi kroczkami budzi się do życia.