niedziela, 8 listopada 2015

Straszny dzień

Zostałyśmy same i przez dwa miesiące muszę grać dwie role, bo mój ukochany mąż, dążąc do doskonałości, udał się na tak długie szkolenie. Nie jest najgorzej, Marysia jest na tyle zdyscyplinowana i samodzielna, że nie odczuwam nadmiaru obowiązków, poza dziwną pustką, no i "warknąć" nie ma na kogo...?! Żal mi jedynie gratów, które kupiłam. Odkładałam ich renowację na zimne jesienne wieczory, a tu klops, brak czasu. Zaczęłam drapać witrynkę, którą zastąpię barek stojący w jadalni, bo niestety zrobił się łaciaty od nadmiaru wosku i tak jak się obawiałam, muszę zedrzeć z niego wszystkie warstwy farby, dlatego zostawię go w stanie surowym.
A dziś ? Króciutka fotorelacja z naszej zabawy w halołin. Absolutnie nie celebrujemy tego dnia, ale każdy pretekst do zabawy jest dobrym pomysłem. Czyż nie...?














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz