sobota, 12 marca 2016

Budzimy śpiące królewny

 Dzisiejszy, chłodny dzień od samego rana nie napawał optymizmem. Ciemne deszczowe chmury wiszą nad nami przyprawiając o mdłości, co ciekawe, dzieje się to tylko w dni wolne od pracy, bo już w poniedziałek znów zaświeci słońce. Taki stan nie zniechęcił mnie ani trochę, nie odpuściłabym sobie moich ulubionych i odstresowujących prac w ogrodzie, nawet w zimnym deszczu. Tym bardziej, że to połowa marca i pora na pierwsze przycinanie drzewek i krzewów. 
 Hortensje to moja miłość, uwielbiam je jak żaden inny krzak w mojej zielonej oazie i mimo, iż mam ich kilkanaście, to już znalazłam w internecie kilka nowości i zapewne jeszcze dziś je zamówię, a o miejsce do posadzenia będę się martwiła później. Czy są wymagające? Owszem są kapryśne, ale czego się nie robi dla tak wspaniałych kwiatów. Dziś zaserwowałam im wietrzenie ze strzyżeniem i po oględzinach jeszcze suchych pędów, wróżę im dobry rok.


Z ogrodowymi niestety najmniej się lubimy, nie wiem dlaczego pleśnieją im pędy pod flizeliną, te znów muszę skrócić mimo, iż tych właśnie hortensji nie powinno się ciąć. Dlatego kwitną mi bardzo marnie, co dziwne kilka domów dalej w ogrodzie rośnie ta sama, nieokrywana na zimę i niecięta. Ma ponad metr wysokości i tyle samo szerokości, może swoich też nie powinnam okrywać ?




 




Hortensje dębolistne mam dwie, jedna rośnie strzeliście w górę, druga natomiast ma zabawnie poskręcane pędy i jest niska. Tych również nie tniemy, żyją sobie własnym życiem. Obok, na drabince kolejna - pnąca.








Najmniej wymagające dla mnie są hortensje bukietowe, tych naliczyłam sześć. Warunkiem bezstresowej uprawy jest cięcie i tu uwaga, nie tnę ich krótko przy ziemi jak mówią książki, ale kaskadowo. Gwarantuje nam to niesamowicie symetryczny układ kwiatów.







 Jednak największe wrażenie robią wielkie pompony hortensji krzaczastej, wynikiem obfitego kwitnienia jest oczywiście cięcie, ponieważ zakwitnie na tych pędach, które sobie wyhodujemy, czyli im więcej tym lepiej.





Poza nimi, mam jeszcze dwie odmiany: hortensję omszoną, która jest najmłodsza w moich zbiorach i jeszcze nie kwitła, oraz hortensję piłkowaną czyli krewniaczkę ogrodowych, a z tymi jak już wiadomo, nie mogę się dotrzeć.




                                                                                                        Eh.... Wiosno gdzieżeś ty ....?!

1 komentarz: