czwartek, 16 kwietnia 2015

Na bogato - moja własna prywatna wyspa...kuchenna

 Zachwycona moim nowym rupieciem, jakim jest krzesło barowe, zapragnęłam kolejnego dlań grata, bo jak już wcześniej pewnie każdy zauważył, jestem mistrzem zagracania. No ale jak tu zrezygnować z wyspy, skoro krzesło takie piękne :) i miejsca po środku kuchni tyle, że można się w ganianego bawić... 
Pierwszy pomysł, to renowacja starej komody, która czeka na swoją kolej na strychu. Niestety, mimo tego że "pokazowa" to niefunkcjonalna. Głównie zależało mi na upchnięciu garów, które z braku miejsca cisną się w szafkach niczym ogórki w słoiku, a ona wąska i niewysoka. Dlatego "zacisnęłam pasa" i zdecydowałam się na zakup wyspy kuchennej. Sama, jak zawsze sobie wymierzyłam i rozrysowałam, nie lubię, kiedy ktoś psuje mój ład i porządek, a tak już zazwyczaj jest, że sprzedawca ma swój pomysł na twój pomysł. Więc z gotowym już szkicem poszłam do ulubionego sklepu meblowego. A po pięciu tygodniach - jest, moja własna, prywatna wyspa :)


Patrząc na moją coraz piękniejszą kuchnię, mam kolejną wizję ... może wcisnęłabym tu regalik na nasze wina (?)...na razie myśl kiełkuje :)







2 komentarze:

  1. Super , że nie biała. Niedobrze się robi od nadmiaru białych kuchni, wszyscy się kopiują. Twoja extra :)

    OdpowiedzUsuń