Metamorfozę zaczęłam od stolika, który liczy sobie zapewne tyle lat, ile ten dom. Czekał cierpliwie na nowe życie wiek, wiec zasłużył na nową kieckę. Mój poprzednik artysta, pomalował go lakierobejcą w kolorze wiśni, tak że godzinne tarcie papierem ściernym nie odkryło surowego drewna... na szczęście, farba którą kupiłam jest kryjąca, więc nie trzeba było się spinać.
Największym problemem, okazało się uzyskanie właściwego odcienia zieleni. Jedna puszka farby białej, matowej do drewna i dwa barwniki: czarny i zielony. Stresu trochę było, ale się udało. Kolor niemalże identyczny z tym, z poduchy. Efekt zaskoczył mnie mile, na tyle, że przemalowałam już ściany z szarego na "białe żagle", kupiłam dywany, tuzin zielonych i białych poduszek... zrobiło się jasno i świeżo. I to wszystko, przez jedną, zieloną poduszkę!
Świetna metamorfoza i zdecydowanie trafiony, przepiękny kolor! Człowiek aż napełnia się motywacją do działania widząc takie wspaniałe efekty. :)
OdpowiedzUsuńI widać, jak jeden element może zmienić charakter całego pomieszczenia :)
OdpowiedzUsuńAw, this was an exceptionally nice post.
OdpowiedzUsuńTaking the time and actual effort to create a top notch article… but what can I
say… I put things off a lot and never seem to get
anything done.