Podziwiając z zachwytem moje poddasze, w dalszym ciągu czuję niedosyt. Zagraciłam to miejsce maksymalnie, ale i tak, w chwili obecnej niczego bym nie zmieniła, wręcz przeciwnie, dorzuciłabym co nieco. Stąd właśnie pomysł na kolejną ramę, już czwartą, z tym, że ta, dla odmiany nabrała odrobinę industrialnego charakteru. A, że padło kilka pytań o wykonanie poprzednich, postanowiłam podzielić się, przezabawnie prostym i najważniejsze - tanim wykonaniem.
Zakup, to dwie deski o długości 210 cm, za 26 zł, cztery płaskowniki po 2,50 i cztery mniejsze po 1,50.
Z racji ciągłego remontu, farb i wkrętów ci u nas dostatek.
Tak, i ciąg dalszy prac ręcznych w domu. Z niecierpliwością czekam na ocieplenie, tym bardziej, że malowanie farbami odbywa się w drewutni, a tam niestety, czas schnięcia, to nawet cztery dni.
I rzecz dla mnie najważniejsza, mapa Gór i Pogórza Kaczawskiego. Dlaczego ważna ? Bo to moja pierwsza w życiu mapa, dostałam ją jeszcze w szkole podstawowej, kiedy z zastępem harcerzy wyruszałam na pierwszy rajd pieszy. Towarzyszy mi po dzień dzisiejszy, porwana i w wielu miejscach połatana, z zaznaczonymi trasami, jest częścią mojego życia.
I pozostałe trzy ramy, które już od dłuższego czasu zdobią salonik. A (!) i w ten sam sposób, powstała oprawa lustra nad kominkiem, z tym, że ta malowana jest farbą kredową i przetarta delikatnie papierem ściernym.
Z racji ciągłego remontu, farb i wkrętów ci u nas dostatek.
Deski, udało mi się wybrać takie, z dużą ilością pięknych, dużych sęków.
Docięłam je, do antyramy o wymiarach 60X80 cm, która idealnie pasowała do mapy.
Tak, i ciąg dalszy prac ręcznych w domu. Z niecierpliwością czekam na ocieplenie, tym bardziej, że malowanie farbami odbywa się w drewutni, a tam niestety, czas schnięcia, to nawet cztery dni.
Płaskowniki pomalowałam czarnym, matowym hammeritem. Deski, lakierobejcą w kolorze venge.
I rzecz dla mnie najważniejsza, mapa Gór i Pogórza Kaczawskiego. Dlaczego ważna ? Bo to moja pierwsza w życiu mapa, dostałam ją jeszcze w szkole podstawowej, kiedy z zastępem harcerzy wyruszałam na pierwszy rajd pieszy. Towarzyszy mi po dzień dzisiejszy, porwana i w wielu miejscach połatana, z zaznaczonymi trasami, jest częścią mojego życia.
A z tego rogu, na mapie do Was macham :)
Z okazji skorzystał i zegar, który dostał nóg (na strychu znalazłam resztki po lustrze na stojaku). Na szczęście "nie chodzi".
I pozostałe trzy ramy, które już od dłuższego czasu zdobią salonik. A (!) i w ten sam sposób, powstała oprawa lustra nad kominkiem, z tym, że ta malowana jest farbą kredową i przetarta delikatnie papierem ściernym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz