W końcu uporałam się, z nieprawdopodobnie upartym osłem, jakim był ów barek. Kilometry papieru ściernego i ze dwa wiadra nerwów doprowadziło mnie, niemalże do szaleństwa. Opłaciło się, ale dopiero po zakupie cudownego środka do zmywania wosku z mebli, poczułam ulgę i chęć do dalszej pracy. Dlatego nie przewiduję w najbliższym czasie kolejnych renowacji, chociaż....chodzą mi po głowie dwa fotele ludwikowskie, które stoją w starej klamociarni i są niezwykle tanie, więc może...?
Bardzo żałuję, że nie mogę pokazać warstwy przeklętej mazi z którą nie mogłam sobie poradzić. Zdarzyło mi się kupić niejeden antyk pokryty woskiem, ale nie taką ilością jak ten. Obawiam się, że moje nieprofesjonalne podejście do tematu sprawi, że za jakiś czas będę musiała go restaurować raz jeszcze, ponieważ rozpuszczalnik do powłok i denaturat, nie poradziły sobie z głęboko wsiąkniętym w drewno woskiem. Farba super kryjąca, a jednak mebel wymagał trzykrotnego malowania, bo łój nie dawał za wygraną i to pomimo zagruntowania całej powierzchni. Tak czy inaczej wygląda ładnie, jest taki jak sobie zaplanowałam, chociaż zakup znów spontaniczny, bo licytowałam biblioteczkę a kupiłam barek...cała ja.
Ciekawi mnie jak wygląda w srodku ?pozdrawiam pGosia
OdpowiedzUsuńNie pomyślałam o tym, żeby pokazać jego wnętrze...ale nie ma w nim nic, co wskazywałoby na funkcję barku, po prostu trzy półki. Nie wiem, dlaczego nazwano go barkiem ? Pozdrawiam :)
UsuńWidać ogrom włożonego w niego pracy, pasji i serca. Wygląda świetnie , idealnie się wpasował:) Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńI jeszcze więcej cierpliwości ... :) Pozdrawiam
UsuńO matko to ty tak sama? Pięknie !
OdpowiedzUsuńDzięki, sama po godzinach... :)
Usuńgenialny wystrój! zapraszam na mojego bloga http://budowniczy-sam.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń