Bardzo pracowicie rozpoczęłam ten rok i mam nadzieję, że takim pozostanie, bo gratów czekających na nowe życie jest już kilka, a przecież w między czasie całe mnóstwo innych prac do wykonania o obowiązkach nie wspominając.
Już niedługo dziesiąte urodziny Marysi, więc dziś skupiłyśmy się głównie na wcielaniu w życie pomysłu przystrojenia pokoju kwiatami. Chyba każda mama dziewczynki już przerobiła lub dopiero przerobi bibułowe pompony, przyszła pora i na mnie. Sposobów ich wykonywania jest kilka, my wybrałyśmy najprostszy z nich.
Każdy kwiat to jedna rolka bibuły, standardowa szerokość to 250x40 cm. Jak się później okazało, żadna z kupionych nie była wymiarowa, brakowało po kilka centymetrów.
Rozwijamy rolkę i składamy na pięć równych kawałków, po czym rozcinamy boki, by utworzyły prostokąty 50x40 cm.
Składamy dłuższy bok na pół, w ten sposób powstaje prostokąt 25x40 cm. Rozcinamy wzdłuż zagięcia.
Z dłuższego boku tworzymy harmonijkę,
wyznaczamy jej środek. Po obu stronach robimy niewielkie rozcięcie, by w trakcie rozkładania, papier się nie podarł.
Przewiązujemy drucikiem i przywiązujemy do niego tasiemkę na której kwiat zawiśnie.
Krawędzie po obu stronach mocno zaokrąglamy.
I najbardziej stresujący moment przedsięwzięcia, oddzielanie poszczególnych warstw od siebie. Niestety trzeba wykazać się niezwykłą delikatnością, której mi zabrakło. Kilka rozdarłam, na szczęście w gąszczu płatków nie widać.
Zrobiłyśmy dziesięć sztuk, przyznam że mogłoby być ich o kilka więcej, ale dla mnie rozdział dziergania papierowych kwiatów został już kategorycznie zamknięty. Nigdy więcej, wolę młotek i wiertarkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz