Niemałe zamieszanie od samego rana, jak mi się dobrze wydaje, to taki stan będzie trwał do Wigilijnej środy. Za nami przedświąteczne ubieranie choinki. W tym roku nieco niższa, bo mierząca zaledwie 2,5 m. W ubiegłym, kiedy to w salonie nie było jeszcze mebli i wszystkich moich klamotów, mąż zrobił nam niespodziankę - kupił choinkę, która po rozłożeniu zajęła dosłownie pół pomieszczenia, miała 3,5 m wysokości i zapewne tyle samo szerokości. Nie pytajcie jak ją wynieśliśmy ...
Dzisiejsza choineczka jak co roku - wyjątkowa, 80% ozdób wykonanych przez naszą trójkę, pozostała część to cukierki :) i przepiękne bombki z fabryki bombek w pobliskiej Złotoryi.
Nasz tegoroczny wyrób, brokatowe śnieżynki ze sklejki drewnianej.
A w kuchni (?), dopiero się zacznie. Na szczęście mam wolny cały tydzień, więc bez większych nerwów.
Uszyłam na tę okazję nowe, odświętne pokrowce na krzesła, niestety nie udało mi się kupić nowego zestawu mebli, chyba zrobiłam się wybredna, bo wszystko co oglądam to "na jedno kopyto". Jedyny zestaw, który wpadł mi w oko kosztuje tyle, że będę musiała odkładać z pół roku...
U Marysi w pokoju też zrobiło się świątecznie, oczywiście wszystko zaplanowała i ustroiła sama.
Jutro, mimo iż to niedziela zamieniamy kuchnię w fabrykę ciastek. Będą orzechowe, sezamowe, kokosowe, kakaowe i z rodzynkami. Może skuszę się i zrobię muffinki...? Na dzisiaj koniec :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz