poniedziałek, 10 lutego 2014
WITRYNA
Znając styl mebli kuchennych, które się produkują - postanowiłam zagospodarować wnękę, pomiędzy kominem a schodami. Nic innego tylko komoda - pomyślałam. I jak zawsze, z zabawną wręcz starannością (ołówek i linijka) rozrysowałam moje "widzimisie" po czym ruszyłam w miasto. Jako pierwszą odwiedziłam firmę w której zamówiłam kuchnię - ci sprowadzili mnie na ziemię, bardzo szybko. Sama witryna około 2500-3000 tysięcy (!) Niestety budżet ograniczony...Doszłam do wniosku, że skupię się głównie na kolorze, gabaryty czy rozmieszczenie półek zeszły na dalszy plan. No i pozostaje jeszcze internet, a tam...od wyboru do koloru. Znalazłam, stara komoda do renowacji. Nie przeraziło mnie to ani trochę, nie bez powodu mój mąż nazwał mnie "pomysłowy Dobromir". Chętnych w licytacji nie było, więc kupiłam ją w cenie w jakiej była wystawiona - 500 zł. Ku mojemu zdziwieniu jej stan był prawie idealny, mimo iż była wiekowa. No to co, do roboty (!) kupiłam papier ścierny i...tarłam, tarłam, tarłam, bez końca. Cała była pokryta woskiem, wydawało się niemożliwym zdarcie tego pokrycia. Na koniec wybór koloru : wanilia czy banan (?) obydwa bardzo do siebie podobne, padło na bananowy, bo był bardziej..hm..bananowy. Efekt końcowy nawet mnie zaskoczył, wygląda jak nowa prosto ze sklepu, ale ta jest unikatowa - moja (czasem koleżanki w pracy z niesmakiem patrzą na moje dłonie, dlatego zawsze mam krótkie i niepomalowane paznokcie, dla niepoznaki). Półeczki zamówiłam ze szkła hartowanego, żeby nie zabierały światła. Jedyne co pozostało to ją wyposażyć, serwis już wybrałam, niestety zabrakło funduszy...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz